2017-08-19

Jedziemy taksówką – tak nazywa się tutaj nabite ludźmi mikrobusy, w których unosi się pył, a pasażerowie siedzą sobie na kolanach. Raynard rozgląda się na boki i nieśmiało naciska przycisk nagrywania na mojej lustrzance cyfrowej. Jej marzeniem jest zostanie filmowcem i fotografką. Dlatego dołączyła do mnie i przez ostatnie dni dzieliłam się z nią praktycznymi wskazówkami, które pomagają unikać błędów, które ja już kiedyś popełniłam. Raynard z zapałem co chwilę przejmuje mój aparat, a ja dzięki temu mogę patrzeć na Ugandę jej oczami. Po chwili Raynard dodaje cicho: ,,Nie powinnaś tu filmować, jeżeli nadal chcesz mieć aparat”. Obok siedzi Liz, która przyłączyła się do mnie i zgodziła robić dźwięk do filmu: ,,Widzisz, niestety, ludzie kradną, będą Cię okradać i będą płakać wieczorem, każdego dnia, że musieli to zrobić. To nie są źli ludzie, ale życie nie pozostawiło im innej drogi”.

W Kampali chodzimy ze statywem i sprzętem, który mam w plecakach z tyłu i przodu, ale nie wyciągam aparatu w wylewającym się na ulice tłumie, który płynie jak rzeka. Każdy pędzi przed siebie, każdy zanurzony w swoim świcie, czasami słyszę ,,Muzungu”, ale wtapiam się tu w setki ludzi z ładunkami na głowach, z planami na przyszłość lab totalnym zagubieniem. Kiedy obserwuję ludzi na targu w sobotę w Kampali, zgaduję jakie są ich światy. Niektórzy pędzą przed siebie i obijają się o innych, nie widzą nic dookoła, idą ślepo za swoją wytyczoną drogą, nieważne, co stanie im na drodze. Inni snują się bez celu i tamują szybko płynący w jednym kierunku ruch. Rozglądają się na boki, nie wiedzą, dokąd iść. Jest to zderzenie światów. Różnica nie polega na rozwarstwieniu społecznym, na tym co kto je lub jak rzadko je. Nie to sprawia, że niektórzy kradną, a inni nie. W Ugandzie, ale też innych miejscach na świecie organizacje pozarządowe, organizacje pomocowe lub biznesy, start upy mają jeden wspólny motor. Tym motorem jest nadzieja i dawanie nadziei. Gdyby ktoś kiedyś wymyślił narkotyk, szczepionkę lub magiczny napój, który mógłby dać nadzieję ludziom w łatwy, szybki sposób, to pewnie owy tłum w Kampali wyglądałby inaczej. Dziewczyny, które do mnie dołączyły w procesie filmowania należą do tej szczęśliwej grupy ludzi, którzy mają nadzieję. Natomiast w swoim krótkim życiu miały wszystkie powody do tego, by ją stracić. Wybrały jednak inną drogę.

Opiszę jedną z nich, dziewczynę, która nie stoi za kamerą, lecz odważyła się stanąć przed nią. Nie było to łatwe. Kilka dni poznawałyśmy się, by zdobyć swoje zaufanie, by się ze sobą oswoić, by się otworzyć. Otwieranie trudnych historii jest jak rozdrapywanie ran. Proszenie kogoś, aby rozdrapał swoje rany przed kamerą jest dla mnie etycznie trudne, dlatego czekam zazwyczaj na moment, aż poczuję inicjatywę z drugiej strony. Tak też się stało. Monica chciała podzielić się ze mną swoim wierszem. Ustawiłam kamerę blisko jej oczu, aby zachować intymność tej chwili i przekazać ją poprzez dobranie kadru. Siedziałyśmy w pustym domku zrobionym z dwudziestu tysięcy plastikowych butelek, bez mebli z betonową podłogą i lekkim pogłosem. Monica znała swój wiersz na pamięć. Było to wiersz, skierowany do dziewczyny, by nie popełniała samobójstwa. Recytowała go z takim przejęciem i takimi emocjami, że obie wzruszyłyśmy się. Jednak jej historia jest jeszcze silniejsza od tego wiersza.

Ojciec Monici umarł, gdy była dzieckiem. Odszedł na nierozpoznaną, genetyczną chorobę skóry, której objawy przypominały efekty zachorowania na Wirusa HIV. Kiedy w domu zabrakło osoby, która przynosiła pieniądze każdy w rodzinie zaczął walczyć o przetrwanie, ale bez wsparcia reszty. Każdy poczuł, że jest z tym sam. Pojawiła się złość i frustracje, pojawiła się przemoc domowa wyładowywana na najmłodszej dziewczynce, która postrzegana była jako kłopot i źródło wydatków, a nie członek rodziny. Monica chciała się zabić, próbowała kilka razy, popadła w ciężką depresję. W Ugandzie próba samobójstwa karana jest więzieniem, a nie kierowana do jakiejkolwiek pomocy społecznej. Monice udało się tego uniknąć.

Jej droga też się zmieniła, gdy trafiła do SIN-y (Social Innovation Academy). Tam spotkała ludzi z równie trudnymi przejściami, którzy postanowili przemienić coś, co kiedyś ich przytłaczało, odbierało nadzieję i chęć życia w atut. Dzisiaj Monica ma 21 lat, ale marzy o tym, by zostać psychoterapeutką i chce założyć organizację, która będzie wspierać osoby z depresją. To właśnie jej historię będę opowiadać językiem filmowym w ramach dokumentu o edukacji globalnej, który reżyseruję, za którego produkcję odpowiada Tomek Kozakiewicz, a koordynację Fundacja Kultury Świata. Film będzie gotowy w październiku i mamy dla Was dużą niespodziankę - jak można połączyć dwa światy – ugandyjski i polski w temacie bezrobocia wśród zmarginalizowanej młodzież? Można. Będzie się działo, na razie nie zdradzamy nic więcej!

Autorka tekstu: Weronika Mliczewska, Veroetnika

 

 

Projekt jest współfinansowany w ramach programu polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.